Godzinę
później:
Policja
pojawiła się już po dwudziestu minutach, teraz razem z Klausem i
Tylerem byliśmy na komisariacie. Jako że Tyler, jak się tego
spodziewałam, strasznie się awanturował został zabrany do celi i
miał zostać przesłuchany, kiedy już się uspokoi.
-
Może, pani przedstawić całe zdarzenie ze swojej perspektywy?-
zapytał przesłuchujący mnie i Klausa policjant. Strasznie się
bałam, że jeżeli powiem coś złego na temat męża, ten będzie
chciał się zemścić i zrobi krzywdę naszym dzieciom.
-
Razem z panem Mikaelsonem, wracaliśmy z mojej rozmowy
kwalifikacyjnej- powiedziałam.- Wie pan, właśnie odeszłam od
męża, więc kiedy zobaczył mnie w towarzystwie innego mężczyzny,
zareagował, jak zareagował i rzucił się na pana Mikaelsona z
pięściami.
-
Czy pani mąż, już wcześniej używał przemocy?- dlaczego musi
zadawać takie ciężkie pytania.
-
Nie, nie wie pan zdarzało nam się kłócić, ale nie zdarzało się
żeby był agresywny- czułam narastający niepokój.- Między nami
były raczej niezgodności charakterów.
-
Caroline, dlaczego kłamiesz?- wtrącił się do rozmowy Klaus.-
Panie policjancie, Caroline Forbes pojawiła się w fundacji
pomagającej ofiarom przemocy w rodzinie, w której pracuje z dwójką
małych dzieci przed kilkoma dniami. Jest typową zastraszoną przez
męża sadystę kobietą. Przedstawiła mi swoją sytuację, z której
ewidentnie wynika, że była coraz częściej bita, a przełomem,
który doprowadził do jej wyprowadzki było to, że Tyler podniósł
rękę na małego Matta- byłam na niego wściekła, czy on nie
rozumie na co naraża mnie i dzieci?
-
Pan Mikaelson, musiał źle zrozumieć moje słowa- próbowałam
ratować sytuację.- Owszem moje małżeństwo nie należało do
idealnych, ale Tyler nigdy nie należał do agresywnych, poza tym
bardzo kochał dzieci.
-
Panie Mikaelson, czy chce pan złożyć oficjalne powiadomienie o
dokonaniu napaści?- zapytał, spojrzałam na Klausa z nadzieją, że
tego nie zrobi.
-
Owszem, chce złożyć zawiadomienie o dokonaniu przestępstwa-
odpowiedział, a ja już wiedziałam, że nie jest moim przyjacielem.
-
Dobrze zanotowałem państwa zeznania, więc jeżeli będziemy
jeszcze czegoś potrzebować, zadzwonimy- powiedział policjant,
wstając.- Proszę czekać na zawiadomienie o rozprawie.
-
Dziękujemy bardzo- odpowiedział Klaus, podając mu rękę i
wyprowadzając mnie z sali.
-
Jak mogłeś to zrobić!- zaczęła krzyczeć Caroline, kiedy tylko
opuściliśmy komisariat.- Jak mogłeś naopowiadać takich rzeczy
temu policjantowi? Nie wstyd ci?!- zapytała.
-
Dlaczego to mnie miałoby być wstyd?- nie rozumiałem jej.- To twój
mąż, powinien zastanowić się nad sobą. Powiedziałem prawdę i
jestem zadowolony, ponieważ jak tylko usłyszałem te brednie, które
opowiadałaś, próbując usprawiedliwiać jego naganne zachowanie,
myślałem że zaraz wyjdę z siebie. Powiem ci jeszcze coś, nie
złożył by tego doniesienia, gdybyś to ty powiedziała prawdę,
ale Tylerowi należy się takie porządne potrząśnięcie, może
wtedy coś się zmieni- powiedziałem.
-
Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz?- zapytała.- To tylko pogorszy
sytuację, gdybyś się nie wtrącał, Tyler w końcu by odpuścił i
dał mi rozwód, a teraz zamieni moje życie w piekło, na dodatek
jeżeli tylko zapragnie może zabrać mi Allison i Matta. To wszystko
twoja wina!
-
Uspokój się!- musiałem podnieść głos, zadziałało natychmiast.
Caroline jakby skurczyła się w sobie, co utwierdziło mnie w
przekonaniu, że postąpiłem słusznie.- Nikt nie zabierze ci twoich
dzieci, słyszysz? Potrzebujesz pomocy, więc ci ją ofiaruje. Jednak
to nic nie da, jeżeli nie będziesz współpracować.
-
Nie będę z nikim współpracować!- krzyknęła.- Zabieram dzieci i
wyprowadzam się! Ty nas nie ochronisz!- chciałem ją zatrzymać,
ale ona wsiadła do taksówki i odjechała. Musiałem porozmawiać z
kimś kto ją zna, dlatego zadzwoniłem do Kola.
-
Klaus, sam widzisz, że z Caroline nie da się rozmawiać-
powiedziałam kiedy razem z nim, Bonnie i Kolem siedzieliśmy w moim
mieszkaniu.- Ona ciągle przedstawia sytuacje tak, żeby wyglądało
na to, że ona jest winna wszystkiemu co wyprawia Tyler.
-
Eleno, wybacz ale czy nikt wcześniej, nie próbował jej w jakiś
sposób pomóc?- zapytał Klaus.
-
Jak to nie, sama razem z mężem, tysiące razy usiłowałam, namówić
ją żeby od niego odeszła i tymczasowo zamieszkała z nami-
powiedziałam.- Jednak, ona jest nieugięta i tłumaczyła, że on ma
bardzo ciężki okres w pracy, że to był tylko jeden taki
przypadek, że to ona go sprowokowała.
-
Wydaje mi się, że Caroline wiele rzeczy ukrywa- powiedział.-
Wszystko wskazuje na to, że Tyler znęcał się nad nią nie tylko
fizycznie, ale i psychicznie.
-
Oczywiście- potwierdziła Bonnie.- Zauważyłeś jak Caroline,
wzdryga się na dźwięk podniesionego męskiego głosu?-
potwierdził.- Tyler, to zwykły sukinsyn, który wyobraża sobie, że
wszystko mu wolno, tylko dlatego, że jest jej mężem. Kiedy
Caroline, powiedziała, że chce za niego wyjść, obydwie szczerze
jej to odradzałyśmy, ale ona powiedziała, że nie może pozbawić
dzieci ojca i prawdziwego domu. Poza tym, sam rozumiesz, ona pochodzi
z wsi poza miastem, w której posiadanie nieślubnych dzieci to
największy wstyd.
-
My z Bonnie, wiedziałyśmy co z Tylera za ziółko- wtrąciłam.-
Już kiedy zaczynał się spotykać z Caroline, miał na swoim koncie
pobicia, rozboje, a nawet jedna dziewczyna oskarżyła go o gwałt,
ale w niedługim czasie wycofała oskarżenie. Lockwoodowie, są
bogaci, ale od tamtej pory przestali pomagać synowi finansowo, a
kiedy urodzili się Ali i Matt, nawet nigdy nie chcieli ich zobaczyć,
dlatego Caroline i Tyler żyli w takiej nędzy. W końcu ani on ani
ona nie skończyli szkoły, a on znalazł jakąś marną pracę za
grosze. Podejrzewam, że to też miało wpływ na jego zachowanie,
miał wszystko, a teraz odpowiadał za całą rodzinę. Co jednak nie
zmienia faktu, że to zwykły łajdak, który według mnie powinien
już siedzieć w więzieniu.
-
Wiecie, może gdzie jest teraz Caroline?- zapytał.- Muszę z nią
porozmawiać, dostała się na specjalny kurs, szkoleniowy, poza tym
uważam, że nie powinno się od tak, zostawić całej sprawy
niezałatwionej. Zapewne w najbliższym czasie odbędzie się
rozprawa, a nie chce żeby ona zeznawała, jaki to z Tylera cudowny
człowiek i czuły ojciec, a ona doprowadziła go do ataku agresji,
którą akurat wyładował na mnie.
-
Najprawdopodobniej, jest u swoich rodziców- powiedziała Bonnie.- Do
nas jeszcze się nie odezwała, zapewne dlatego, że wie, iż
jesteśmy po twojej stronie. Poczekaj zapiszę ci adres- podała mu
kartkę.- Klaus, mamy nadzieję, że wreszcie pokarzesz jej, że nie
może rujnować swojego życia.
-
Postaram się- odpowiedział, wychodząc.
Krótko,
bo krótko ale jest, mam nadzieję, że się podoba:)