czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział czwarty

- Co ty tutaj robisz?- zapytałam, kiedy w otwartych drzwiach zobaczyłam Klausa.- Nawet nie waż się, przekraczać, progu tego domu! Wynoś się! Mamo, po co mu otwierałaś?- zapytałam, przerażoną matkę, która wróciła do przedpokoju.
- Przyjechałem, żeby z Tobą porozmawiać- powiedział.- Od tygodnia nie pojawiłaś się na kursie, zacząłem się martwić.
- Ty się martwisz?- zapytałam, kpiąco.- Ty, jesteś osobą, która tylko pogłębia moje problemy. Nie chce cie nigdy więcej widzieć, w moim otoczeniu, zrozumiałeś?
- Nie i wcale nie zamierzam- odpowiedział.- Caroline, kiedy ty w końcu zrozumiesz, że potrzebujesz pomocy? My tylko usiłujemy ci to uświadomić.
- Kim ty jesteś, żeby mieć prawo do decydowaniu o moim życiu?!- krzyczałam coraz głośniej.- Nie zapominaj, że to co dotyczy Tylera jest moim prywatnym życiem, poza tym to ojciec moich dzieci i ja nie mogę...
- Nie możesz pozwolić żeby trafił do więzienia- dokończył, jednocześnie przerywając mi.- Tak wiem, słyszałem to już poprzednim razem, ale Caroline teraz ja się powtórzę- przerwał.- Chcesz żeby Tyler nadal się nad Tobą znęcał? Chcesz żeby w końcu zrobił krzywdę waszym dzieciom? Mogę cie zapewnić, że na jednym uderzeniu się nie zakończy- powiedział.- Pomyśl o tym, że jesteś matką, a nie tylko żoną sadysty, chcesz żeby twoje dzieci kiedyś miały do ciebie żal o to, że nie zadbałaś o ich dzieciństwo?
- Dlaczego mówisz mi te wszystkie okropne rzeczy?- zapytałam, byłam bliska płaczu.- Doskonale wiesz, że ponad życie kocham swoje dzieci.
- To zachowuj się jak prawdziwa matka- powiedział, a ja zaczęłam płakać.- Przepraszam nie powinienem- przytulił mnie.- Caroline, ja chce dla ciebie jak najlepiej, widziałem mnóstwo podobnych do twojego przypadków i uwież mi, że większość skończyła się jakąś tragedią, tylko dlatego, że kobiety pobłażały swoim mężom.
- Boje się- powiedziałam to w końcu na głos.- Boje się o siebie i o dzieci. Znam Tylera i wiem, że jeżeli coś nie będzie po jego myśli, zemści się i nigdy nie pozwoli, żebym poczuła się bezpieczna, on nie odpuszcza jeżeli czegoś bardzo chce.
- Widzisz i właśnie dlatego nie możemy pozwolić, żeby czuł się bezkarny- powiedział.- Jeżeli złożysz na niego doniesienie, na pewno pójdzie do więzienia i może to go czegoś nauczy, a ty w tym czasie będziesz mogła zacząć wszystko od nowa. Spójrz tylko co już osiągnęłaś w tak krótkim czasie, robisz bardzo przydatne kursy, a niebawem dostaniesz nowe mieszkanie, chcesz to wszystko zaprzepaścić dla faceta, który cie nie szanuje i uważa za rzecz, za swoją własność, z którą może zrobić co chce?- zaprzeczyłam.- To jak idziemy na tą policje?- zapytał.
- Wiesz...Ja...Potrzebuje czasu- wydukałam.
- Caroline, przestań- powiedział ostro.- Jeżeli teraz stchórzysz, jutro na pewno nie odważysz się tego zrobić, więc albo idziesz teraz albo nie licz więcej na moją pomoc.
- To zwykły szantaż- powiedziałam zrozpaczona.- Nie powinieneś tego robić, w końcu jesteś pracownikiem socjalnym.
- Odbieraj to jak chcesz- odpowiedział.- Jednak uważam, że albo teraz albo nigdy.
- Dobrze- powiedziałam nagle.- Ale będziesz tam ze mną?- zapytałam.
- Oczywiście- odpowiedział, podając mi ramię



- Dzień dobry, chciałam złożyć doniesienie na mojego męża- powiedziałam, kiedy razem z Klausem dotarliśmy na komisariat.- Znęca się nad rodziną.
- Niech pani poczeka- odpowiedział policjant.- Zaraz ktoś się państwem zajmie.
Po dziesięciu minutach wyszła do nas mile wyglądająca policjantka i zaprowadziła do swojego gabinetu.
- Dzień dobry, nazywam się Paula Morales, w czym mogę państwu pomóc?- zapytała.
- To ja chciałabym zawiadomić o popełnieniu przestępstwa- powiedziałam.- Nazywam się Caroline Forbes i chodzi o mojego męża Tylera Lockwood'a. Nie wiem jak to powiedzieć, ale... on nadużywa alkoholu i stosuje wobec mnie przemoc- zacięłam się.- Ostatnio, pan Niklaus Mikaelson- wskazałam na Klausa- również złożył doniesienie o pobiciu.
- Czy ma pani jakieś dokumenty, potwierdzające pani słowa?- zapytała policjantka.
- Tak, wykonałam konieczne badania- odpowiedziałam, jednocześnie podając jej całą dokumentacje. Odczekałam chwilę.- Czy to wystarczy?- zapytałam.
- Jak najbardziej- odpowiedziała.- Przepraszam, ale czy pan panie Mikaelson, mógłby jeszcze raz opowiedzieć o tym incydencie, w związku, z którym pan złożył zawiadomienie na policji.
- Oczywiście- odpowiedział.- Miało to miejsce kilka tygodni temu, wspólnie z panią Forbes wracaliśmy właśnie z jej spotkania o przyjęcie na kurs kształcący, musi pani wiedzieć, że jestem pracownikiem socjalnym i razem z organizacją, w której pracuje udzielamy jej potrzebnej pomocy, w związku z aktualną sytuacją- przerwał na chwilę.- W pewnym momencie podszedł do nas pan Lockwood, był wyraźnie pod wpływem alkoholu i zaczął mówić różnie epitety pod adresem Caroline, kiedy stanąłem w jej obronie rzucił się na mnie z pięściami. Na szczęście udało mi się go szybko obezwładnić i wezwaliśmy policję- zakończył.
- Jak rozumiem potwierdziła pani słowa pana Mikaelsona?- zapytała mnie.- Czy w tamtej chwili powiedziała pani o sytuacji panującej w maństwa rodzinie?
- Niestety nie- odpowiedziałam.- Niech pani zrozumie, nie chciałam rozbijać rodziny, w końcu mamy razem dzieci, poza tym bałam się, że Tyler będzie się na mnie mścił- tłumaczyłam.- Czy to w jakiś sposób wpłynie na to, że teraz składam zawiadomienie?- zapytałam.
- Nie, oczywiście że nie- odpowiedziała.- Chodzi tylko o to czy państwa sprawy mogą być rozstrzygnięte na jednej rozprawie. Dokończę tylko spisywać zeznania i wszystko ruszy. Jeżeli natomiast chodzi o panią, radziłabym jak najszybciej złożyć pozew o rozwód, wyłączną opiekę nad dziećmi oraz może o zakaz zbliżania, w związku z agresją jaką względem pani wykazuje mąż- dodała.
- Dziękuje bardzo- powiedziałam.- Na pewno tak właśnie zrobię.



Kilka godzin później:

- Nie mogę w to uwierzyć- powiedziała Elena, kiedy przyjechaliśmy odebrać dzieci.- Szkoda, że Klaus dostał pilny telefon, bo wycałowałabym go po stopach- roześmiałyśmy się razem z Bonnie.- W końcu od jak dawna próbowałyśmy cie przekonać, żebyś w końcu odeszła od Tylera, a jemu to się udało w kilka godzin.
- Masz rację- przyznała Bonnie.- Spójrz na to jak cudownie sobie radzisz dzięki jego pomocy- powiedziała.- Niedługo dostaniesz własne mieszkanie, kształcisz się żeby dostać dobrą pracę i wreszcie zaczęłaś myśleć o sobie, a nie tylko o tym pijaku, który cie nie szanował.
- Mówisz dokładnie to samo co Klaus- powiedziałam.- Bardzo się cieszę, że się na to zdecydowałam i jestem Klausowi wdzięczna za to, że mnie przekonał, jednak bardzo się boje co Tyler teraz zrobi, jak się dowie, że złożyłam na niego doniesienie na policję- bardzo mnie to przygnębiało.
- Dobrze robisz, że go nie lekceważysz- powiedziała Bonnie.- W końcu jest niebezpieczny, ta policjantka dobrze ci doradziła, powinnaś załatwić wszystkie sprawy z tym zakazem jak najszybciej- dodała.
- Klaus, zgodził się mi pomóc- powiedziałam.- Jutro mamy wspólnie pójść do adwokata w tej sprawie.
- Znów Klaus- zauważyła Elena.- Z niego jest prawdziwy anioł, a może ktoś więcej?- zapytała z uśmiechem.
- Eleno, daj spokój- powiedziałam.- Ja mam męża i to na dodatek takiego, który przez ostatnie dwa lata sukcesywnie zamieniał moje życie w piekło, nie w głowie mi teraz romanse- wywróciłam oczami.
- Nie mówię, że od razu masz z nim wskoczyć do łóżka- odpowiedziała.- Ale spójrz na to z innej strony, w końcu z niego wydaje się być porządny facet i może kiedyś w przyszłości stworzylibyście wspaniały związek- uśmiechnęła się.
- Eleno, naprawdę daj jej teraz spokój- wtrąciła się Bonnie.- Ona ma rację, w tej sytuacji nie powinna myśleć o jakim mężczyźnie tylko o sobie- zadzwonił dzwonek do drzwi.
- To na pewno twój obrońca- powiedziała Elena, kiedy Bonnie poszła otworzyć, wywróciłam tylko oczami. Rzeczywiście chwilę później do salonu wszedł Klaus.
- Już się zbieramy- powiedziałam, podnosząc się z miejsca.
Minęło długie pół godziny, zanim udało mi się ubrać dzieciaki i na dodatek załadować do samochodu. W drodze powrotnej zamieniliśmy ze sobą tylko kilka zdań. Zerknęłam na Klausa, przypomniały mi się słowa Eleny, moglibyście stworzy wspaniały związek, uśmiechnęłam się, ona to ma pomysły.



Mam nadzieję, że się podoba