piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział siódmy

Dwie godziny później:

Czekając na Klausa, miałam wrażenie, że stracę rozum. W końcu co mówią sobie ludzie, którzy nie są w stałym związku, a spędzają razem noc. Czułam się niebywale zmieszana a to nie był nawet początek. Zadzwonił dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć, a na progu wcale nie stał Klaus, tak jak się tego spodziewałam, a Tyler. Przeraziłam się nie na żarty.
- Ty...Tyler, co ty tutaj robisz? Jak udało Ci się mnie znaleźć?- wiedziałam, że zachowuje się jak idiotka, stojąc i trzęsąc się przed nim ze strachu.
- Kochanie, jak to co, przyszedłem sprawdzić jak prowadzi się moja żona- powiedział to tym swoim przesłodzonym tonem, który znałam, aż za dobrze.- Nie zaprosisz mnie do środka?- nie czekając na moją reakcje bezceremonialnie wypchnął się do mieszkania.- Ładnie się tutaj urządziłaś, jednak mam nadzieję że ten wielki dżentelmenem, który się wokół ciebie kręcił, już zdążył się odczepić, wiesz co by się stało gdyby tak się nie stało, byłbym bardzo niezadowolony, więc powiedz co u ciebie słychać?- zbliżył się do mnie i przyciągnął do ściany.
- Zostaw mnie w spokoju. Puszczaj mnie!- nagle poczułam taki przypływ odwagi, żeby mu się sprzeciw wstawić.- To nie twoja sprawa, co się dzieje w moim życiu! Wynoś się z mojego mieszkania, natychmiast!- Tyler, wymierzył mi policzek.
- Moja mała, naiwna dziewczynka- powiedział.- Chyba nie wiesz z kim zadzierasz, albo będziesz posłuszna i grzecznie wycofasz swoje zeznania, albo twoich małych dzieciaczków spotka jakaś krzywda.
- Radziłbym ci ją puścić, albo to tobie stanie się coś złego, coś czego bardzo byś nie chciał- usłyszałam głos Klausa i poczułam niewyobrażalną ulgę. Mężczyzna szarpnął Tylerem z taką siłą, że ten wypadł na korytarz razem z drzwiami.
- Ty parszywy sukinsynu!- Tyler, podniósł się z trudem, jednak zanim zdążył wykonać jakikolwiek ruch w stronę Klausa, na korytarzu pojawiła się ochrona i go obezwładniła.- Puszczajcie mnie! To nie wasza sprawa!- strasznie się z nimi szarpał.
- Panowie, zabierzcie tego mężczyznę i proszę nigdy więcej go tutaj nie wpuszczać- powiedział Klaus, tak opanowanym tonem, że byłam w szoku.- Caroline, nic ci się nie stało?- zapytał, kiedy Tyler zniknął nam z oczu.- Chodź, usiądź, za moment poczujesz się lepiej.
- Jak on mnie tutaj znalazł?- wyszeptałam, kiedy chwilę później, Klaus podawał mi szklankę wody.
- Zapewne śledził cię przez dłuższy czas- odpowiedział.- Musisz to ponownie zgłosić na policję, może uda się przyspieszyć procedurę uzyskania zakazu zbliżania się.
- Nie mam siły się z nim dłużej szarpać- powiedziałam.- Słyszałeś groził, że zrobi krzywdę naszym dzieciom, jeżeli nie zrobię tak jak on sobie tego życzy i nie wycofam oskarżenia, a przepraszam powiedział, że one są tylko moje- poczułam napływające do oczu łzy.- Nie daje już rady Klaus, ja się poddaje- rozpłakałam się już na dobre.
- Spokojnie Caroline, jestem przy tobie- wtuliłam się w jego ramiona.- Wiesz co, mam wspaniały pomysł, może spakujemy wasze rzeczy i razem z dziećmi przeprowadzisz się do mojego mieszkania? Tak będzie zdecydowanie bezpieczniej.
- Zwariowałeś!?- nagle oprzytomniałam.- Jak ty to sobie wyobrażasz, że co ja i dzieci przeprowadzimy się do ciebie? Chyba nie zdajesz sobie sprawy co mówisz, czy ty w ogóle wiesz co to znaczy dwójka małych dzieci w domu? Nie wydaje mi się, a poza tym ja nie mogę się tak po prostu do ciebie wprowadzić, nie rozumiesz? Przecież nadal jestem żoną Tylera.
- I co z tego, że jesteś jego żoną? Przecież, żyjecie w separacji, a ty masz chyba prawo ułożyć sobie życie w spokoju i nie mam tutaj na myśli żadnego nowego związku, a spokój i poczucie bezpieczeństwa- odpowiedział.-Caroline, ja ci się nie oświadczam, chce tylko żebyś miała szanse na lepsze życie, jeżeli po tym całym szaleństwie będziesz chciała się wyprowadzić, nie będę cię zatrzymywał, a jeśli chodzi o dzieci to bardzo je lubię i chętnie ci pomogę w opiece nad nimi.
- Nie wiem- byłam trochę oszołomiona.- Muszę się zastanowić.
- Dobrze, dam ci tyle czasu ile tylko będzie ci potrzebne.

***
 
- Co takiego? Zaproponował ci, żebyś się do niego przeprowadziła? Co odpowiedziałaś?- zbombardowała mnie pytaniami Bonnie, kiedy godzinę później przyjechała razem z Eleną do mojego mieszkania.
- Powiedziałam, że muszę się zastanowić. Wiecie co mnie jednak zastanowiło, jego dziwne podejście. W końcu spaliśmy ze sobą, a on zachował się jakby się nic nie stało, zaproponował mi przeprowadzkę, ale bez żadnej deklaracji związku.
- To ty mi coś wytłumacz. Z jednej strony mówisz, że nie w głowie ci związki, bo jesteś jeszcze żoną Tylera, a z drugiej masz żal do Klausa, że ci go nie zaproponował. Czego ty w końcu chcesz Caroline, żeby Klaus padł na kolana i przysiągł, że do końca życia cię nie opuści?- zapytała Elena.
- No może nie, aż tak ale no wiecie, na pewno nie myślałam, że powie, iż jeżeli będę chciała odejść to nie będzie mnie zatrzymywał to tak jakby to wszystko nie miało dla niego większego znaczenia. Mam wrażenie, że żadna dziewczyna nie chce żeby facet traktował ją jak przygodę.
- Skoro takie jest twoje zdanie, to dzwoń do niego. Powiedz, że zdecydowałaś się do niego wprowadzić i zrób co w twojej mocy, żebyś nie została tylko taką dziewczyną, wiesz co mam na myśli, prawda?- Elena puściła do mnie oko.
- A ty Bonnie, co o tym myślisz? Też uważasz, że to najlepsze rozwiązanie?
- W aktualnej sytuacji, to najrozsądniejsze rozwiązanie. Klaus, ochroni ciebie i dzieci, kiedy będziecie w jakiś sposób zagrożeni- wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer Niklausa.
- Klaus, tak zdecydowałam się. Wprowadzimy się do twojego mieszkania, najszybciej jak to możliwe.
 
***
 
Następnego dnia:
 
- Gdybym wiedział ile rzeczy będę musiał przewieść i dźwigać, wynająłbym jakąś firmę- roześmiałem się widząc zmartwioną minę Caroline.- No już, nie martw się mam bardzo zdrowy kręgosłup- widząc, że się nie rozchmurzyła, zapytałem.- Wszystko w porządku?
- Jak najbardziej- odpowiedziała szybko, jak dla mnie trochę za szybko.- Naprawdę, ja tylko denerwuje się, jak na te wszystkie zmiany zareagują dzieci. Wiesz na przestrzeni kilku miesięcy, zmienialiśmy miejsce zamieszkania już kilka razy. Boję się, że przeżyją traumę.
- Traumę, mówisz? To spójrz tylko na to- pokazałem na Matta, który ciągnął za sobą wielką ciężarówkę i Allison z różowym królikiem.- Widzisz, oni już nie mogą się doczekać, kolejnych nowych przygód- roześmiała się.
- Chyba masz racje. Może to tylko ja jestem przewrażliwiona. Jakoś ci pomóc?
- Nie już zostało ostatnie pudło, zapakuj dzieciaki i jedziemy.
Godzinę później, ponownie musiałem taszczyć pudła, jednak tym razem rozpakowując je z samochodu. Żeby nie przedłużać i nie męczyć Allison i Matta pokazałem Caroline, pokój który dla nich przygotowałem, a sam zacząłem uporządkowywać wszystkie rzeczy.
- Wiesz, że nie musisz tego robić, prawda?- zapytała Caroline, wracając do salonu.- Jutro ja się tym zajmę, tobie należy się chwila wytchnienia po całym dniu męczarni- uśmiechnęła się.
- To nie męczarnia, ale masz rację potrzebuje odpoczynku- odpowiedziałem.- Chodź pokaże ci twoją sypialnie. Jest na przeciwko pokoju dzieci, żeby było ci łatwiej, gdyby cię wołały. Moja jest na końcu korytarza, więc gdybyś nie mogła czegoś znaleźć, albo cokolwiek, to przychodź śmiało. Teraz wybacz, ale kiedy poziom adrenaliny już spadł, okazało się, że jestem potwornie zmęczony- nie wiedziałem jak powinienem się teraz zachować, więc powiedziałem tylko.- Dobranoc, widzimy się przy śniadaniu.
- Klaus, dziękuje ci za wszystko i dobranoc- Caroline, zniknęła za drzwiami swojej sypialni.
Miałem wrażenie, że zapadłem w bardzo niespokojny sen, cały czas przekręcałem się z boku na bok, aż całkiem niespodziewanie coś mnie obudziło. W pierwszej chwili nie potrafiłem zorientować się co to takiego.
- Caroline, to ty? Coś się stało?
- Nie mogłam zasnąć, cały czas myślałam o tym, że za moment przyjdzie Tyler. Klaus, wiem że to bardzo śmiałe, ale czy mogę położyć się obok ciebie? Jeżeli nie, to sobie pójdę.
- Jeżeli to sprawi, że poczujesz się bezpieczniej, możesz spać w moim łóżku. Prawa strona jest cała twoja- kiedy położyła się obok mnie, poczułem, że ogarnia mnie radość. Natomiast, kiedy po kilku minutach usłyszałem jej spokojny oddech i poczułem jak delikatnie wtula się we mnie byłem już bliski euforii. Wiedziałem, że muszę ochronić całą trójkę za wszelką cenę.
______________________________________________________________
Jest rozdział. Dla mnie całkiem przyjemny nie wiem jak dla was. KOMENTUJCIE.
Wiem, że Laura napisała do was o swoim powrocie do pisania w najbliższych tygodniach. Jednak musicie jej wybaczyć, wróci przynajmniej tak mi się wydaje, najwcześniej w kwietniu albo maju, ponieważ jej synek postanowił urodzić się kilka tygodni szybciej i tak w poniedziałek LuLu została mamusią zdrowego, małego klona swojego męża:), przepięknego Wiktora, więc teraz zacznie się urwanie głowy, a w marcu kiedy zaczynamy nowy semestr na studiach, zamierza na nie wrócić, więc nie pozostaje mi nic innego jak życzyć jej powodzenia, ale to twarda dziewczyna i na pewno da rade.
 
Jeżeli chodzi o moje plany rzeczywiście zamierzam kontynuować tego bloga, a kiedy on będzie się zbliżał ku końcowi wrócę na Delenę, pozdrawiam:)